nareszcie…

… przyszła!

nareszcie można wyciągnąć kocyk z szuflady i pobiec do parku, rozłożyć się na słońcu, wśród żonikili, krokusów, zielonej trawy. rozłożyć się gdzieś wśród lin, rozwieszonych między drzewami, gdyż chodzenie po linie zdaje się być atrakcją sezonu.

nareszcie trzeba będzie planować obiadki na zimno raczej niż na ciepło, sałatkowo raczej niż makaronowo, kanapkowo raczej niż zupkowo.

nareszcie trzeba będzie przeczytać wszystkie książki z nocnego stolika, gdy portfel zazieje pustką po kupnie kolejnych biletów na pociąg gdzieś dalej, gdzieś indziej.

nareszcie trzeba będzie się rozejrzeć za nowymi sandałami. czerwonymi najlepiej.

i nareszcie pocieszeniem jest fakt, że tempo pracy panów inżynierów naprawiających ciągle psujące się okna jest ślimacze, więc może zostaną otwarte do następnej zimy. aż chce się ich poprosić, żeby przestali przychodzić z coraz to nowymi kabelkami i udawać, że pracują. niech okna pozostaną otwarte, już na zawsze!

 

6 myśli w temacie “nareszcie…

      1. Super. Przed chwilą kupiłam.;) Mam wrażenie, że Rotha lepiej czytać w oryginale. Ostatnio w lumpeksie (!) wpadł mi Portnoy’s Complaint i stwierdziłam, że świetnie się go czyta (po polsku wiele lat temu nie zmogłam go). Naturalnie przygarnęłam go.;)

        Polubienie

      2. och, to gratuluję zakupów i życzę udanej lektury!

        tak, jego styl bardzo mi podchodzi, i język, i to jak przedstawia świat. rzadko zdarza mi się czytać długo w noc, ale przy nim chciałam czytać i czytać :)

        Polubienie

Dodaj komentarz