nancy and heywood

W latach 1942 – 1945 Nancy Mitford pracowała w księgarni Heywooda Hilla, na, najpierw 17, a potem 10, Curzon Street. Wraz z publikacją In the Pursuit of Love i finansowym sukcesem, mogła wreszcie pozwolić sobie nie tylko na to, żeby żyć tylko z pisania, ale i na wymarzoną przeprowadzkę do Paryża. Po przenosinach Nancy i Heywood prowadzili ożywioną korespondencję, wymieniając się plotkami i zdobyczami książkowymi. Heywood pomagał Nancy w zdobyciu bibliografii do jej książek, kiedy Nancy przerzuciła się na pisanie książek biograficznych, a Nancy pomagała Heywoodowi w zdobywaniu pozycji niedostępnych w Londynie. Listy ich ukazują również kulisy pracy księgarni, z jednej strony trochę specyficznej, ponieważ księgarnia na Curzon Street była miejscem spotkań śmietanki towarzyskiej, a z drugiej ciągle typowej dla tamtego okresu. Księgarni, która miała swoich stałych klientów, do których rozsyłała katalogi, co było typowe: zamawiano wtedy książki na rachunek regulowany raz do roku. Albo rzadziej. Nancy też miała swój rachunek u Heywooda:

22/9/56 Mollie przysłała mi rachunek, który jest najwspanialszym przykładem fikcji, jaką dane mi było czytać… O wielu książkach, które podobno kupiłam, nawet nie słyszałam… „Ludzie” – 2 gwinee. Co za ludzie. Brzmi uroczo.

7/10/56 Fikcja była oczywiście żartem, ale miło by było przy rachunkach starszych niż trzy lata, żeby Mollie napisała, do kogo wysłane zostały te książki.

Bo Nancy zamawiała książki nie tylko dla siebie, ale również dla przyjaciół i znajomych, bliższych i dalszych, nawet dla osób poznanych na wakacjach. Zamawiała też wyprawki biblioteczne jako prezenty ślubne. Lub po prostu pozwalała przyjaciołom przyjść do sklepu i sobie coś wybrać na jej rachunek. 30/03/52 Heywood pisze:

Mrs Hammersley odwiedziła nas w tym tygodniu […] Powiedziała, że ty powiedziałaś, że może sobie wybrać ksiażkę, i czy myślę, że Hugh Walpole byłby za drogi? Powiedziałem NIE, i oboje wydaliśmy z siebie diabelskie chichoty. Następnie spojrzała na Dolly Wilde, i zerkając na mnie, zapytała tym swoim głębokim głosem: „czy może, czy byłaby taka możliwość, żeby dostała od ciebie również to?”. Kiedy powiedziałem tak, ze wstydem spuściliśmy głowy, wiedząc że właśnie połączyła nas nasza zdradziecka działalność. 

Na co Nancy odpisała 01/04/52: Wybaczam ci.*

(A swoją drogą, spójrzcie jak sprawnie działała poczta w tamtych czasach – chociaż Paryż nie tak daleki).

Trochę z westchnieniem czyta się o czasach, w których książka była czymś tak wartościowym i często trudnym do zdobycia. Istniał nawet zawód gońca książkowego, który jeździł po całym kraju w poszukiwaniu książek. A trochę czyta się to z ulgą, że już po całym kraju nie trzeba jeździć, że tyle książek jest na wyciągnięcie ręki, lub, ekhm, kursora.

Listy Nancy i Heywooda są też pełne plotek i anegdot. Niektóre może mało zrozumiałe dla współczesnego czytelnika, inne powodujące głośne wybuchy śmiechu. I pozostaje jedynie żałować, że jest to właściwie tylko wybór listów (edytor nie chciał duplikować tych listów, które wydane zostały w antologii Love from Nancy), a czasami wręcz tylko fragmenty. Bo czyta się je z ogromną przyjemnością i nie miałabym naprawdę nic przeciwko, żeby przeczytać je w całości.

Księgarnia funkcjonuje do dziś, jest uroczo angielska w środku, chociaż może nieco onieśmielająca (ubrania ksiągarza wyglądają jakby kosztowały conajmniej moją miesięczną pensję). Znajdują się tutaj książki nowe, cała Mitford (i jej siostrs), oraz książki antykwaryczne. Księgarnia proponuje też różnego rodzaju usługi, na wzór dawnych lat można otworzyć sobie tutaj rachunek i zamawiać książki z katalogu. Ma też w swojej ofercie usługę, którą można by luźno przetłumaczyć jako „Książka dla dziecka”, czyli bliski naszemu sercu maluch dostaje jedną książkę miesięcznie. Aż żałuję, że nie mam jakiegoś angielskiego chrześniaka. Możemy też zamówić skompletowanie biblioteczki na dowolny temat, czy to będzie ogrodnictwo, czy wędkarstwo, z katalogiem zebranych książek i wstępem do katalogu napisanym przez specjalistę z danej dziedziny.

A tak wygląda front księgarni:

księgarnia na 10 curzon street

I jest oczywiście niebieska plakietka, a pod nią potwierdzenie, że dostarczają książki Jej Królewskiej Mości:

niebieska plakietka

*cytaty pochodzą z książki The Bookshop at 10 Curzon Street. Letters between Nancy Mitford and Heywood Hill 1952-73. Edited by John Saumarez Smith. Tłumaczenie moje.

4 myśli w temacie “nancy and heywood

  1. te listy przypominają mi troche 84 Charring Cross Road, której nie czytałam ale kilka razy oglądałam adaptację filmową. A swoją ścieżką ciekawa jestem, czy w naszych czasach istnieje młoda para, która w prezencie ślubnym zażyczyłaby sobie paru półek pełnych książek. Lub książkowej wyprawki na chrzest dziecka.

    Polubienie

    1. 84 Charing Cross Road też znam tylko z filmu, mimo że przez trzy lata pracowałam w księgarni na tej ulicy. podobno listy Nancy i Heywooda są lepsze, a wiem to stąd: http://savidgereads.wordpress.com/2012/02/17/the-bookshop-at-10-curzon-street-letters-between-nancy-mitford-and-heywood-hill-1952-73-edited-by-john-saumarez-smith/
      jeżeli chodzi o ślubne prezenty, to właśnie mi się przypomniało, że jedna z moich przyjaciółek zapraszając na ślub prosiła o książki zamiast kwiatów, więc chyba takie pary się jeszcze znajdą :)

      Polubienie

  2. Cudna ta księgarnia.. A listów jestem bardzo ciekawa – ciągu dalszego tej korespondencji. Jak zawsze wrzucasz coś fenomenalnego :) Ale wiesz, mimo wszystko chyba cieszę się, że książki mamy tak na wyciągnięcie ręki, aczkolwiek gdy szukam więcej książek Iris Murdoch i nie są znowuż takie łatwe do zdobycia to przyznaję, że ma to swój smaczek, gdy w końcu znajdę i zdobędę a potem cieszę się łupem jakbym co najmniej zdobyła jakąś nagrodę :)

    Polubienie

    1. też tak myślę, że mimo wszystko jesteśmy teraz w lepszej sytuacji, a zawsze znajdzie się coś na tyle mało znanego, że trzeba będzie się sporo naszukać i wtedy ta satysfakcja z odnalezienia ksiażki jest :)

      Polubienie

Dodaj komentarz