Solfatara

Solfatara to jest, miły panie, wulkan, tak samo jak Wezuwiusz – tłumaczył. Tyle że jest dużo mniejsza, niższa i dawno nie wybuchała. Ale widzisz pan, cały czas tam się coś pod spodem pichci. A one iba, te wulkany, gdzieś tam się muszą łączyć. Bo co je rozdziela? Neapol! Neapol stoi jakby na mości, pod którym przepływa rzeka buzującej lawy. To się w tym mieście czuje, przekonasz się pam.

Maciej Hen, Solfatara, str. 808

W zeszłym roku rzy okazji lektury książki Antonelli Cilento, Lisario o il piacere infinito delle donne, na zajęciach z włoskiego omawialiśmy rewolucję Masaniella, która była tłem powieści Cilento. Dlatego, kiedy dowiedziałam się że książka Macieja Hena, Solfatara, za tło również ma tamte wydarzenia, od razu chciałam ją przeczytać.

Wydarzenia z licpa 1647 roku są znane każdemu Włochowi, chociaż w Europie ta rewolucja nie zapisała się aż na tak długo w pamięci. Była to rewolta biedaków, podobna w motywach do Wielkiej Rewolucji Francuskiej, tylko jej skutki nie były tak spektakularne. W wyniku zamieszek Hiszpania utraciła na krótki czas (niecały rok) władzę w Neapolu, a samo miasto, do tej pory jedno z najlepiej rozwijających się w Italii, zaczęło podupadać na tyle, że do uprzedniego splendoru nie powróciło już nigdy. Tej lipcowej rewolucji przewodził Masaniello, ubogi rybak, którego postać stała sie jedną z najważniejszych legend budujących włoską tożsamość narodową.

Tyle pewnie można by znaleźć w Wikipedii, gdyby polski wpis na ten temat istniał. A ile Maciej Hen? O wiele, wiele więcej, oczywiście, i o wiele, wiele ciekawiej! Pisarz daje nam 917 stron gęsto utkanej opowieści, nie tylko o Neapolu, który w pierwszej połowie XVII wieku był miastem w pełni rozkwitu, ale i o zamieszkującej go arystokracji, malarzach, muzykach, ale też fascynującej historii Fortunato Petrelli, świadka neapolitańskich zdarzeń i narratora całej książki. Bohaterów mrowie, opowieści również, ale czytelnikowi, czyli mnie (o dziwo!) udaje się w tym wszystkim nie pogubić, za co zdecydowanie trzeba podziękować autorowi.

Fortunato, wydawca „Wiadomości neapolitańskich” opowiada nam o wydarzeniach pierwszych dziesięciu dni rewolty, od wybuchu zamieszek do stracenia Masaniella. Ale pomiędzy opowieść o Neapolu lipca 1647 roku wprowadza on też swoją historię i historie ludzi spotkanych po drodze. Hen obrał formułę opowieści szkatułkowej, więc jeśli komuś podobał się Rękopis znaleziony w Saragossie (mnie bardzo), to myślę że z przyjemnością przeczyta też Solfatarę.

Opowieść jest na tyle wciągająca, że nawet ktoś tak czepialski jak ja może wybaczyć autorowi to, że obdarzył wszystkie swoje bohaterki umiejętnością czytania i pisania, nawet prostą chłopkę czy praczkę, kiedy to, biorąc pod uwagę zaciętość z jaką Kościół wręcz zakazywał chodzenia do szkół,  i sto lat temu o taką chłopkę byłoby trudno, a co dopiero czterysta! Ale być może razi mnie to tylko dlatego, że wspomniana na początku mojego wpisu Cilento bierze sobie właśnie za temat swojej powieści edukację kobiet (lub raczej jej brak).

Opowieść Hena jest jednak tak dobrze poprowadzona, tak pełna szczegółów i postaci z epoki, że autorowi naprawdę nie można zarzucić braku przygotowania. Cóż, podejrzewam, że te wszystkie wykształcone kobiety były po prostu potrzebne do poprowadzenia narracji. Tak jak w końcu pogodziłam się z tym, że droga do Paryża poprowadziła bohaterów i przez Florencję, i przez Bolonię i Ferrarę. Miałam z tym jednak mały problem, bo geografię mam akurat dobrze opanowaną, i nie mogłam zrozumieć czemu, skoro autor potrzebował swoich bohaterów wysłać do Ferrary i Mantui, to nie kazał im jechać, powiedzmy, do Wiednia? Do Ferrary byłoby im wtedy bardziej po drodze!

 

PS. Można też posłuchać jak o książce z autorem rozmawia Michał Nogaś w audycji „Z najwyższej półki” o, tutaj.

5 myśli w temacie “Solfatara

Dodaj komentarz