Ruth i Lucille

Wybrałam się tym razem w inne okolice, z dala od ulic europejskich miast. Na ulice miasteczka amerykańskiej prowincji, zalewane co roku przez wiosenną powódź. Nad jezioro, którego zamarznięte wody co zimę tworzą lodowisko dla okolicznych mieszkańców i dla Ruth i Lucille, które spędzają tam każdy zimowy dzień, dłużej niż wszystkie inne dziewczynki w miasteczku. Nad jezioro, którego wody pochłonęły najbliższych członków rodziny sióstr: dziadka, którego nigdy nie poznały, i matkę, która zostawiła je pod opieką babki. Do tego miasteczka zabrało mnie Housekeeping, czyli debiutancka powieść Marilynne Robinson.

Processed with VSCO with c1 preset

Marilynne Robinson, ulubiona autorka Baracka Obamy, w 2005 roku nagrodzona Pulitzerem za swoją drugą książkę Gilead, jest jedną z tych pisarek, które kojarzą mi się z moją pracą w księgarni. Pamiętam jej Gilead właśnie, promocję jej książki Home jako nowego tytułu nagrodzonej Pulitzerem autorki. Na szczęście pewna stałość angielskich księgarń, w których pomiędzy nowościami zawsze znajdziemy pewne tytuły, sprawia, że nie trzeba się spieszyć.

Housekeeping to historia dwóch sióstr, starszej Ruth i młodszej Lucille, ale nie jest to typowa powieść o dorastających dziewczętach. Lektura tej książki okazuje się jedną z tych podróży, których miejsce docelowe trudne jest do odgadnięcia, a ważna jest sama podróż, nie jej cel. Kiedy przechodzimy na drugą stronę mostu kolejowego wiszącego nad jeziorem, to już jest zupełnie inna podróż, zupełnie inna opowieść. Ale siłą tej książki nie jest sama historia utkana ze wspomnień Ruth, tylko atmosfera, jaką udaje się stworzyć Robinson.

Atmosfera miasteczka położonego na amerykańskim północnym zachodzie, z mroźnymi zimami, deszczowymi wiosnami, z sąsiadkami z mieszczańską mentalnością. To atmosfera domu położonego na skraju tego miasteczka, zbudowanego przez dziadka dziewcząt; domu, w którym każdy mebel, wykonany przez dziadka, przypomina im o jego nieobecności. Domu, który ze stoickim spokojem opiera się wiosennym podtopieniom, który z takim samym spokojem obrasta w stosy gazet i pustych puszek po zupie. I atmosfera utraty, smutku, chociaż tego nie powinien mówić nam tytuł, tak jak w polskim wydaniu; po Dom nad jeziorem smutku pewnie bym nie sięgnęła. A warto.

11 myśli w temacie “Ruth i Lucille

  1. Właśnie robię zakupy w księgarni i jest „Dom nad jeziorem smutku” ale nie mogę się przełamać, żeby kupić, okładka jest tak samo beznadziejna jak tytuł. Może poszukam ebooka, bo twój opis brzmi zachęcająco.

    Polubienie

      1. Chyba tak to się skończy, bo ebooka oczywiście nie ma, a w bibliotece też tytułu brak. Albo zamówię angielskie wydanie, bo i okładka lepsza, i przynajmniej poćwiczę język.

        Polubienie

  2. Polski tytuł faktycznie daleki od oryginału. Nie wiem to chyba jakaś nowa maniera, że w polskim tytule tłumacz koniecznie chce coś dopowiadać. Zupełnie niepotrzebnie, lub wręcz ze szkodą dla książki.

    Polubienie

  3. No właśnie, polski tytuł i okładka nie zachęcają, a to przecież kawał dobrej literatury. Mam identyczne wydanie do Twojego, tym bardziej się cieszę na lekturę „kiedyś, w odległej przyszłości”.;)

    Polubienie

    1. skąd ja to znam, te lektury „kiedyś, w odległej przyszłości”! ja mam teraz ochotę na „Gilead” tej autorki, ale stosy książek, które też naprawdę chcę przeczytać, piętrzą się niemiłosiernie…

      Polubienie

  4. Zdecydowanie warto ! To bardzo dobra powieść z intrygującym klimatem i mnóstwem emocji. Smutek, nostalgia, nadzieja – to wszystko można odnaleźć na jej stronach. Przeczytałem tą książkę bodajże 2 lata temu i wciąż jest w mojej pamięci.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz