2016 w skrócie

Nie ma co się oszukiwać, dla świata 2016 to był fatalny rok, dla mnie jednak – całkiem niezły. Aż boję się napisać, że bardzo dobry, że był to rok, w którym czułam się spełniona, bo życie ma to do siebie, że lubi weryfikować takie poglądy, szczególnie te głośno wypowiedziane, a o tych zapisanych już nie wspominając. Ale zaryzykuję i powiem, że rok 2016 był dla mnie bardzo dobry, i mam nadzieję, że nowy, 2017, obędzie się ze mną równie łaskawie.

Processed with VSCO with t1 preset

Był to dobry rok, pod wieloma względami, również tymi książkowymi. Nie byłabym w stanie sporządzić takiego wpisu jak przed rokiem, o książkach najgorszych. Jasne, były rzeczy, które mnie rozczarowały, jak na przykład eseje Justyny Sobolewskiej, ale nie było tych zawodów tak dużo, a to, co rozczarowało, nie rozczarowało aż tak spektakularnie. Być może dobierałam lektury uważniej, bo patrząc na listę przeczytanych książek dostrzegam raczej niewiele tej literatury lżejszej, u której o zawód najłatwiej. Nie wszystkie rozpoczęte książki też kończyłam, więc być może wyparłam je z pamięci i już o nich nie myślę? Chociaż pamiętam jedną powieść, którą porzuciłam gdzieś po dwudziestu stronach: The Improbability of Love napisaną przez Hannah Rothschild (jak można napisać coś tak grubą kreską? i jak taka książka może być finalistką nagordy Bailey’sa?).

A co ze spektakularnymi zachwytami? Były, może brakowało spektakularnych odkryć jak Elena Ferrante, ale większość lektur sprawiła mi naprawdę sporo satysfakcji, było też sporo książek, które zamykałam z myślą, że trzeba do nich kiedyś powrócić. A czy jest coś bardziej przemawiającego za książką niż chęć ponownej lektury? Nie sądzę!

Jedną z najlepszych książek roku 2016 przeczytałam już w styczniu, a była to Solfatara Macieja Hena. Drugiej z najlepszych książek jeszcze nie skończyłam, a chodzi mi tu o Stację Muranów Beaty Chomątowskiej; jest to naprawdę fantastyczny reportaż, do którego autorka rewelacyjnie się przygotowała, i który doskonale przekazała. Czytam Stację Muranów z ogromną przyjemnością, nawet jeśli i ze smutkiem, dowiaduję się masy rzeczy o moim rodzinnym mieście, i w ogóle uważam, że tę książkę trzeba by dopisać do lektur obowiązkowych w szkołach, może dzięki niej bylibyśmy wrażliwsi.

Do zachwytów zaliczam też Housekeeping Marilynne Robinson, Dept. of Speculation Jenny Offill i Olive Kitteridge Elizabeth Strout. To właśnie te powieści chyba najbardziej mnie zachwyciły w minonym roku, chociaż nie o wszystkich zachywtach pisałam. Jeżeli jednak chodzi o książki, które miały na mnie największy wpływ, to były to Art Objects Jeanette Winterson i Ways of Seeing, Johna Bergera. Są to na pewno pozycje, do których będę wielokrotnie wracać, co więcej, do Art Objects już wróciłam. Wpłynęły one również na to, co teraz czytam (Ways of Curating Hansa Ulricha Orbsta) i to, co robię, bo liczba odwiedzanych przeze mnie galerii i muzeów znacznie wzrosła. W planach mam jeszcze więcej takich lektur, z których wrażenia być może zaczną pojawiać się na blogu.

Jest jeszcze jedna książka, która zachwyciła mnie totalnie, a o której nie pisałam, a która związana jest ze zmianą w moich nawykach czytelniczych. Powieść, o której mowa, to nagrodzone Pulitzerem w 2008 roku The Brief Wondrous Life of Oscar Wao Junot Diaz, a wysłuchałam ją jako audiobooka, co jest dla mnie nową formą czytania, którą teraz uwielbiam pasjami. Po kilku pierwszych wysłuchanych książkach słuchanie stało się dla mnie niezwykle łatwe i odkryłam, że nie mam problemu ze skupieniem uwagi! Zaczęłam słuchać nie tylko w pracy, ale również w domu, bo można przy tym doskonale odpocząć. Jest to też dobry sposób na zapoznanie się z nowościami wydawniczymi, które w Anglii wydawane są najpierw w twardej oprawie, a których nie kupuję, nie tyle ze względu na cenę, ile na zajmowane przez nie miejsce. Tymczasem wykupiłam sobie subskrypcję w Audible, i za cenę książki w miękkiej oprawie mogę wysłuchać nowości; w ten sposób zapoznałam się z Autumn Ali Smith, na którą normalnie poczekałabym do lata, i w ten sposób czytam najnowszą Zadie Smith, po którą prawdopodobnie w ogóle bym nie sięgnęła, a która tym razem sprawiła mi miłą niespodziankę (Spotkałam się z opniami, że Swing Time, pomimo tego, że bardzo dobre, nie jest najlepszą powieścią Zadie, co mnie bardzo ciekawi, bo mnie zachwyca. Bardzo trudno mi było przebrnąć przez NW (nie przebrnęłam), ale teraz mam ochotę na przeczytanie wcześniejszych jej książek, bo odkryłam, że autorka ma jednak coś do powiedzenia i umie to zrobić w interesujący sposób.)

Nie udało mi się jednak przeczytać tyle włoskich książek, ile bym chciała, chociaż tak, „wynik” mam lepszy niż przed rokiem, bo przeczytałam cztery książki po włosku, czyli o jedną więcej. Ale pamiętam, że planowałam czytać jeszcze więcej. Teraz też bym chciała, i mam nawet sporą kolekcję, nagromadzoną podczas paru ostatnich urlopów. I chyba właśnie ta kolekcja mnie przeraża, bo wszystkie książki chciałabym przeczytać i nie wiem, od której zacząć. Więc teraz obiecam sobie tylko, że będę po prostu czytać po włosku, a cztery włoskie książki uznam jednak za całkiem niezłe osiągnięcie.

Czy dodam coś jeszcze do moich postanowień noworocznych? Nie. Może na przyszły rok coś wymyślę, ale teraz jest dobrze tak, jak jest.

9 myśli w temacie “2016 w skrócie

  1. Hmm, zaglądam do Twojego podsumowania, przekonana, że znajdę tu sporo książek, o których słyszałam, a tu taka niespodzianka – pierwszy raz widzę nazwisko Jenny Offill! Zaraz sobie sprawdzę, kto zacz, a tymczasem dodam, że NW mnie zmęczyło, ale wcześniejsze książki Zadie Smith zachwyciły. Szczególnie podobała mi się „O pięknie” i oczywiście „Białe zęby”. Jeśli nie czytałaś, myślę, że miłe chwile przed Tobą. A pomysł ze „Swing Time” w formie audio jest całkiem kuszący. Na razie wahałam się między opcją ebooka albo czekaniem na polskie wydanie, do którego jednak jeszcze bardzo dużo czasu zostało. Zbyt wiele razy jednak kupiłam sobie hardbacka, bo koniecznie chciałam coś przeczytać, a potem jakoś się nie składało i hardback leżał na półce nietknięty, podczas gdy w księgarniach pojawiał się paperback i polskie tłumaczenie :/
    Jestem też fanką Junota Diaza, jeśli nie czytałaś, to sięgnij też po jego opowiadania. I po raz kolejny przesuwam Solfatarę wyżej na stosiku ;) Dobrych lektur w Nowym Roku! I może niedługo uda mi się wreszcie coś Ci wysłać, czekam wciąż na jeden tytuł :)

    Polubienie

    1. To fajnie, że udało mi się Cię zaskoczyć, nie sądziłam, że jest to możliwe! Jenny Offil polecam, jest naprawdę warta uwagi.
      Dziękuję za polecenie Zadie Smith, nawet mam te jej dwie książki w domu, tyle że w Polsce, ale przy okazji wyciągnę z pawlacza ;) I dobrze słyszeć, że NW nie tylko mnie zmęczyło, jest to pocieszające.
      Odnośnie audiobooków, to Audible jest chybe też dostępne w Polsce, w podobnej subskrypcji, która wychodzi taniej niż zakup pojedynczych książek, szczególnie tych nowych. Lektorka „Swin Time” też jest bardzo dobra, więc jeszcze raz polecam.
      Dziękuję, i również życzę samych dobrych lektur w Nowym Roku. Na książki czekam z radością, szczególnie, że już w tym miesiącu będę miała oddzielny pokój przeznaczony na biblioteczkę! (Ale nie przeprowadzam się, więc adres aktualny :) )

      Polubienie

  2. Ciekawe typy, wciąż nie mogę się przekonać do Ferrante.;(
    Mnie ubiegły rok zmartwił m.in. śmiercią kilku ważnych dla mnie artystów i tu od razu pomyślałam o Bowiem w kontekście Diaza – też ponoć cenił tę powieść (znam tylko Topiel tego autora, bez szczególnych zachwytów).
    Zazdroszczę Ali Smith, ale w końcu są jeszcze inne jej książki do przeczytania;) i wprost nie mogę uwierzyć, że nie przebrnęłaś przez NW.;)
    Życzę Ci przynajmniej tyle samo literackich zachwytów i przyjemności co w 2016 r.;)

    Polubienie

    1. Ferrante nie każdemu podeszła, u mnie dwie koleżanki w pracy nie przebrnęły przez Genialną przyjaciółkę. Może to nie Twój typ ;)
      Nie wiem, jak opowiadania Diaza, z tego, co się orientuję to Topiel jest jego pierwszym zbiorem, stąd może brak zachwytów? Mnie jego powieść mocno zachwyciła, ale może być to też zasługa lektorów ;)
      Dziękuję, i również życzę sporo literackich zachwytów w nowym roku, i mniej zmartwień. Niech będzie pełen odkryć, a nie odejść!

      Polubienie

      1. Tak, Ferrante może być po prostu nie dla mnie, ale może to znak, że trzeba poczytać taką Ginzburg.;) Albo innych Włochów.;)

        Polubienie

  3. Sposoby widzenia/Ways of seeing -jejku, jejku – wciąż mam na liście, żeby o niej coś napisać, bo lubię bardzo i wracam jak do jednej z niewielu szkolnych (uhm, studenckich) lektur. Wpędziłaś mnie w wyrzut sumienia! ;) Przy okazji, widziałaś „The seasons in Quincy: Four Portraits of John Berger”? Jeśli nie, bardzo polecam.

    Napiszesz coś o Ways of curating? Bardzo mnie ta twoja lektura zaciekawiła.

    Polubienie

Dodaj komentarz