Charlotte spojrzała na rząd ślicznych, małych domów, na ich ganki z kutego żelaza, na pnące się po nich róże i na ich porządnie przycięte pnącza, wszystko bardzo przystrzyżone i bardzo drogie. Pomyśłała, jestem skończoną świnią, ale stało się. Od lat nie myśłam tak naprawdę o Clarze. A teraz nic nie mogę dla niej zrobić, nie umiem nawet pomyśleć, co mogłabym jej powiedzieć. Tak jestem zaabsorbowana użalaniem się nad sobą, że nie mogę nawet odegrać użalania się nad Clarą. Zresztą, i tak mnie później znienawidzi, za to że się przy mnie tak załamała.
Iris Murdoch, Przypadkowy człowiek, str. 181*
*ponieważ nie mam dostępu do polskiego wydania, tłumaczenie moje
Tak myśli Charlotte, starsza siostra Clary, kiedy Clara nagle w jej obecności wybucha płaczem. To nic, że właśnie o Charlotte, osobie starszej i samotnej, która po latach spędzonych na opiekowaniu się matką została praktycznie pozbawiona środków do życia, należołoby pomyśleć. Bo czy naprawdę możemy zrobić coś dla drugiej osoby? Czy naprawdę potrafimy pomóc bliźniemu, ulżyć mu w cierpieniu, w samotności? Czy jesteśmy w stanie myśleć o drugiej osobie naprawdę, widzieć ich takimi, jacy są?
Na te pytania stara się odpowiedzieć w swoich powieściach Iris Murdoch, a Przypadkowy człowiek, wydany w Polsce kiedyś przez Czytelnika w serii z Nike, nie jest wyjątkiem. W opracowaniach dotyczących twórczości Murdoch powieść ta, napisana pomiędzy uznanym A Fairly Honourable Defeat (o ile mi wiadomo, nie przetłumaczonym na polski) a doskonałym Czarnym księciem (również wydanym w serii Nike Czytelnika) jest często pomijana. Moim zdaniem niesłusznie.
Tytułowy przypadkowy człowiek to Austin Gibson Grey, skupiony na sobie, niezbyt ogarnięty i wielce nieszczęśliwy złośnik, któremu jednak w życiu udało się oczarować sporo kobiet. Nad jego kołyską chyba przystanęła sobie Pandora i wysypała na niego wszystkie te nieszczęścia co jej jeszcze w tej puszcze zostały. O wszystkie nieszczęśliwe wypadki, czy to spowodowane swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem, czy przyniesione mu przez zły los, Austin jednak obwinia innych. Na przestrzeni kart powieści Austin traci żonę, pracę, powoduje śmiertelny wypadek i tragicznie rani ojca dziewczynki, której śmierć wcześniej spowodował.
W książce mamy cały wachlarz bohaterów, mniej lub bardziej zaabsorbowanych sobą. Ludwiga Leferriera, młodego amerykańskiego filozofa uciekającego przez wojną w Wietnamie. Gracie, narzeczoną Ludwiga, której babka zostawiła cały majątek, wydziedziczając przy okazji swoje obie córki, Clarę i Charlottę. Matthew, brata Austina, który po latach spędzonych na Dalekim Wschodzie, postanawia wrócić do Londynu (jego kołyskę natomiast nawiedziła Fortuna, bo Matthew nie morze narzekać na brak sukcesów). Mamy lubiącą się we wszystko mieszać Clarę i jej męża George’a. Samotną Charlottę, samotną, zakochaną w Matthew Mavis, samotną, zakochaną w Austinie Mitzi Ricardo. Mamy też Gartha, syna Austina z pierwszego małżeństwa. I wiele innych postaci przewija się przez scenę, powodując mniejsze i większe wypadki.
Pomimo piętrzących się nieszczęść, przytrafiających się nie tylko Austinowi, Przypadkowy człowiek to powieść odznaczająca się chyba największą dozą humoru w całym dorobku Murdoch. Autorce ten tragikomiczny efekt udało się osiągnąć dzięki geniealnemu zastosowaniu mowy niezależnej; nie tylko mamy całe strony rozmów bez odautorskiego komentarza (jest to doskonała powieść dla nielubiących opisów), ale poszczególne rozdziały poprzeplatane są listami, które dają wgląd w stan psychiczny bohaterów i pokazują, co ich naprawdę łączy. Dzięki zmiennym typom narracji, wielości bohaterów, książka wciąga od pierwszych stron. Naprawdę doskonała lektura, ukazująca nieograniczone możliwości i ogromny warsztat pisarski Murdoch.