książki dwie

Cieszę się bardzo, bo powietrze już pachnie jesienią, moją ulubioną porą roku. Co rano budzi mnie miły chłodek w pokoju, powietrze pachnie deszczem. Chłodek jest jeszcze z tych miłych bo zaraz mija. Rano do kawy można otulić się jeszcze kocem, ale już godzinę później nie trzeba zakładać pięćdziesięciu tysięcy warstw, bo sukienka jest w sam raz. Chwilo, trwaj!

Tymczasem przerabiam lektury z „nocnego stolika”. Kończę biografię Evelyn Waugh, a im mniej stron do końca, tym tempo czytania szybsze. Nie, nie chodzi o to, że biografia jest tak zła, ale trochę mi się Evelyn znudził. Miejscami trochę za bardzo irytował. Podejrzewam, że zanim sięgnę po cokolwiek jego autorstwa, będzie musiało upłynąć sporo czasu. Bo co z tego, że był piekielnie inteligentny, błyskał humorem, a jego książki są stylistycznymi arcydziełami, jak jednocześnie był tak mało ludzki? Jestem panem rozczarowana, panie Evelyn!

 Przeczytałam też dwie książki z moich najnowszych nabytków.

Zaczęłąm od Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej). Podeszłam do tej książki z dużą dawką entuzjazmu, bo gdzieś tam mi przemknęły pozytywne opinie o tej książce, bo miałam ochotę przeczytać książkę naszych sąsiadów, bo byłam podekscytowana pomysłem i fabułą powieści, na którą składały się losy trojga przyjaciół, którzy próbują urządzić zawody pływackie „o dziewczynę”. Zawody mogą się odbyć tylko pierwszego września, ale co roku im się to nie udaje, – przeszkadza im w tym oczywiście Historia. No właśnie, do tego wszystko się dzieje na tle fascynującej historii Europy Srodka. Niby przepis na dobrą książkę jest, ale kiedy skończyłam książkę, wydobyło się ze mnie tylko głębokie „ehhhhh”. Co z tego, że pomysł świetny, skoro wykonanie tak mizerne? Historia ciekawa, ale mało w tym literatury. A może ja się nie znam, może autor ma taki styl pisania w telegraficznym skrócie? Jeśli tak, to wcale taki styl mi się nie podoba.

Druga książka to Gentelmani. Na niej się nie zawiodłam, chociaż przez internet przewinęło się tyle pozytywnych opinii, że moje oczekiwania były naprawdę wysokie. Tym razem po skończonej lekturze mogłam tylko pocmokać z zadowoleniem (i udać się do kuchni w celu upieczenia cynamonowych bułeczek). Mieli rację wszyscy ci, którzy się nad Östergrenem zachwycali! Nie dziwię się nikomu, kto natychmiast drugą część zakupił. Że druga część rozczarowuje, temu też się wcale nie dziwię. W końcu trudno drugi raz coś takiego napisać. A ponieważ sama nie mogę tak po prostu wyjść do księgarni i drugiej części kupić, wyślę po nią mamę!

szwed i słowak

13 myśli w temacie “książki dwie

  1. Dobrze, że Gentlemeni Cię nie zawiedli, bo byłam jedną z namawiających. Teraz z ulgą i satysfakcją mogę odetchnąć mrucząc :a nie mówiłam ;)

    Polubienie

  2. W Polsce jesień wydaje się jeszcze zupełnie odległą przyszłością, upały są cały czas. Już zrobiłam trzy wycieczki do księgarni i mam nadzieję, że na tym się zakończy, bo nie wiem jak się z tym wszystkim z powrotem zabiorę.

    O Gentelmenach nie słyszałam, ba, nawet o tym wydawnictwie Dodoeditor nie słyszałam. Muszę natychmiast to naprawiam.

    PS. Ja też ci napisałam maila!

    Polubienie

  3. Błagam, jesień niech jeszcze zaczeka.;) Deszcz przydałby się i w Polsce, ale niech jeszcze będzie ciepło, proszę.;)
    Powiedziałabym, że „Gentlemani” to książka b. dobra w swoim gatunku (przygodowym czy awanturniczym – jak kto woli). Postawiona obok Dostojewskiego na pewno blednie, nie ma innej możliwości.;)

    Polubienie

    1. ja tam lubię jesień, szczególnie taką wczesną :)
      faktycznie, “Gentlemanów” nie porównywałabym do Dostojewskiego, ale w swoim gatunku jest to książka przednia!

      Polubienie

  4. Zaintrygowała mnie książka Rankova jak tylko zabaczyłam ją w księgarni. Na szczęście odkąd wprowadziłam program oszczędności nie kupuję już książek pod wpływem impulsu. ;) Sprawdziłam recenzje i dużo osób było rozczarowanych tak jak ty, więc zrezygnowałam. Zgadzam się z tobą, że temat jest smakowity. Historia tej części Europy tego okresu coraz bardziej mnie interesuje dlatego sama sięgnęłam po książkę czeskiego autora „List miłosny pismem klinowym” i książka była tylko ok. To debiut, trochę nierówny, są wątki, które nigdzie nie prowadzą, ale nie był to jednak całkowicie zmarnowany czas. Nie zmniejszyło to mojego apetytu, będę ciągle wypatrywać podobnych książek.

    Polubienie

    1. U mnie podobnie, zainteresowanie literaturą ‚naszej’ części Europy rośnie, chociaż jeszcze nie nauczyłam się podchodzić z odpowiednią dozą ostrożności do wszelakich nowości. Ostatnio podczytuję ze starszych rzeczy „Czarny Ogród” Małgorzaty Szejnert, i książka na pewno warta jest polecenia!

      Polubienie

Dodaj komentarz