Kiedy po wypłacie mój kolega z pracy siedzi przy biurku planując kolejny „pub crawl”, wyszukując kolejne puby, ja planuję z koleżanką „crawl” po księgarniach. Planowania w tym mniej, bo i księgarni mniej w Londynie niż pubów, a ja i tak mam swoje ulubione, do których ciągle powracam. Uszczerbki na zdrowiu również mniejsze i pewnie tylko po kieszeni obrywamy tak samo, bo i zasady przyświecają nam takie same: jak i w każdym pubie trzeba wypić po piwie, tak i w każdej księgarni trzeba kupić po książce. Więc może i dobrze, że księgarnie zamykają wcześniej od pubów, bo i książka droższa od kufla piwa.
Po ostatnim takim przetoczeniu się po przybytkach książek pomyślałam sobie, że podzielę się swoimi ulubionymi księgarniami londyńskimi, więc dzisiaj jest ich część pierwsza i kilka ulubionych księgarń niezależnych.
London Review of Books
Jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Bloomsbury, w sąsiedztwie British Museum i mojej pracy, więc zdarza mi się tam zaglądać podczas dłuższych przerw. Najczęściej wychodzę stamtąd z bólem głowy od nadmiaru wrażeń i kolejnych literackich odkryć! To tu odkryłam na przykład Lydię Davis. Na półkach i stolikach London Review of Books nie znajdziemy większości tytułów z aktualnych list bestsellerów (i nieaktualnych też nie), bo zresztą nikt, kto szuka literatury bardzo popularnej, tu nie przyjdzie. London Review ma oczywiście masę klasyki, z niemalże każdej dziedziny, ale ma też ogrom nowych książek, z których w większości są to pozycje nieoczywiste. Nawet w dużo większej księgarni nie znajdziemy takiej różnorodności książek, autorów i wydawnictw, i to właśnie dlatego, że tutaj nie zapychają półek podrzędnymi książkami. Przy stolikach z nowościami możemy stać godzinami, do zamknięcia sklepu i ciągle coś nowego przykuwać będzie naszą uwagę, a jak już przykuje to lepiej kupić (od miesiąca zastanawiam się, kto napisał tę książkę w pomarańczowej okładce, której akcja zaczyna się w pubie; zdaje mi się, że ktoś na ‚B’, ale pomimo uporczywych poszukiwań jeszcze jej nie odnalazłam).
Nad księgarnią mieści się redakcja dwutygodnika London Review of Books, a obok kawiarnia, w której jednak nigdy nic nie udało mi się zjeść, bo albo było pełno, albo wołała kolejna księgarnia!
Persephone Books
Skoro jesteśmy już w Bloomsbury, to wprost nie wypada nam ominąć księgarni Persephone Books. Musimy tylko uważać, bo jak raz wejdziemy, to nie będziemy chcieli z niej wyjść! Księgarnia Persephone otuli nas swoim ciepłym, szarym wnętrzem, urządzonym jak salonik Virginii Woolf i Vanessy Bell. Ze ścian i stolików będą na nas zerkać szare książki (Persephone wydaje książki tylko w szarych okładkach, a tych ma już ponad setkę), ale również obrazy, porcelana i tekstylia, a wszystko spowite ciepłym światłem porozstawianych wszędzie lampek i zapachem stojących wokół kwiatów. Wypisz wymaluj salon literacki sprzed wieku. Nie zapominajmy o książkach, których redakcja ma miejsce nawet nie na tyłach sklepu, ale po prostu w jego części, bo zaraz za książkami znajdują się zawalone papierami biurka i stojąc w sklepie można podsłuchać jak dziewczęta redakcyjne przepisują czyjeś listy (szkoda, że nigdy nie mam odwagi się spytać czyje). Księgarnia jest oczywiście najlepszym miejscem do kupienia książek wydawnictwa, ale poza swoimi książkami panie z Persephone mają też kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt tytułów, które bardzo chciałyby wydać, gdyby tylko ich ktoś w tym nie ubiegł. Książki te zajmują jeden stolik, ale pozycje na nim ciągle się zmieniają, i jest on dla mnie nieustającym źródłem inspiracji.
Judd Books
W okolicy Persephone Books znajdują się dwie księgarnie z tanimi książkami, o których warto wspomnieć. Jedna z nich, Skoob Books, to antykwariat, ale książki wydają mi się tam dość drogie, a wybór niewielki. Lubię natomiast Judd Books, położoną bliżej British Library, w której są przede wszystkim książki z końcówek nakładów i mają bardzo dobry wybór z wielu dziedzin. W piwnicy znajdziemy spory dział non-fiction, trzeba tylko zostawić torbę na górze przy kasie, i znieść zrzędliwego pana, który przy każdym naszym kroku będzie narzekał jak to świat zszedł na psy i nikt już nie szanuje książek. Ale można też zostać na parterze, w świecie bardziej literackim, wśród nieco przyjemniejszych (i młodszych) panów.
Adresy:
Wspanialy pomysl z tymi ksiegarniami. Poczekam sobie na kolejna czesc a pozniej przyjade na caly dzien:) Juz boje sie o zawartosc portfela:)
PolubieniePolubienie
dzięki :) szczęśliwie (dla kieszeni) część z tych miejsc jest z tanią książką!
PolubieniePolubienie
Bardzo ciekawy pomysł na serie postów na tematy tych księgarni :) Już nie mogę się doczekać kolejnej części :) Pozdrawiam :)
PolubieniePolubienie
dziękuję :) kolejna część w przygotowaniu!
PolubieniePolubienie
Czekam :>
PolubieniePolubienie
Bardzo ciekawy tekst !
Już samo planowanie ‚wyprawy’ po księgarniach wydaje się ekscytujące :)
PolubieniePolubienie
połowa przyjemności jest zawsze w oczekiwaniu ;)
PolubieniePolubienie
Muszę przyznać, że uwielbiałem takie wyprawy, zwłaszcza w tanich księgarniach, niejednokrotnie odkryłem świetne rzeczy w kartonach na ulicy. Udanych łowów!
PolubieniePolubienie
szperając w takich kartonach nieraz czuję się jak poszukiwacz skarbów;) niestety kartonów na ulicy coraz mniej, kiedyś stały wzdłuż całej Charing Cross, a teraz ostały się tam tylko w jednym miejscu…
PolubieniePolubienie
Zostają jeszcze charity shopy ;)
PolubieniePolubienie
Księgarnia London Review of Books wygląda świetnie! Chętnie przeczytam ciąg dalszy, a także relację z podróży po tym jak się odbędzie.
PolubieniePolubienie
Mam taką manię, a praca wśród książek jeszcze ją pogłębiła, że jak widzę księgarnię, to do niej wchodzę, choćby tytuły były po starogrecku :) A jak są po angielsku, no to w ogóle się nie zastanawiam – notuję skrzętnie nazwy i przy okazji wycieczki do Londynu postaram się zahaczyć ;)
PolubieniePolubienie
podczas wyjazdów księgarnie czasami traktuję jak galerie, też potrafią powiedzieć wiele (jeśli nie więcej!) o odwiedzanym kraju!
mam nadzieję, że moje notki o księgarniach londyńskich Ci się kiedyś przydadzą :)
PolubieniePolubienie