krótki wpis…

…o długiej książce. Bo czuję, że słowa nie oddadzą tu sprawiedliwości. Bo czytałam i czytałam, wolno, trochę z powodu braku czasu i mnogości innych zajęć, i nieco przez to niecierpliwie, bo przecież tyle książek czeka na lekturę! Jednak jak już skończyłam, chciałam więcej!

Catton to nowy typ pisarki, o których Zadie Smith ostatnio powiedziała, że zaczynają od nagród, w przeciwieństwie do pisarzy starej daty, którzy na nagrody długo wyczekiwali. Jej pierwsza książka, The Rehearsal, napisana została jako praca magisterska z twórczego pisania, również zdobyła kilka nagród i do kilku innych była nominowana. Ale, szczerze powiedziawszy, takich młodych, obsypanych nagrodami pisarek nie widzę zbyt wiele. I nic mnie nie obchodzi, że Catton swoje umiejętności szlifowała na kursie kreatywnego pisania, jeżeli są to umiejętności autentyczne, bo w jej książkach nie ma silenia się, nie ma pozowania, nie ma udawania, jest za to znakomita proza. Mam ochotę porównać Catton do Dickensa, a jej powieść do wielkich powieści XIX wieku. Pisarka nie bawi się w stylistyczną wirtuozkę, nie ma tak obecnie popularnego, nieraz dotkliwego, przerostu formy nad treścią. I mimo że lubię książki napisane poetyckim językiem, i sposób opowiadania historii jest dla mnie niezmiernie ważny, to doceniam też książki stylistycznie twardo stąpające po ziemi. Styl The Luminaries jest przezroczysty, bo sama opowieść jest dla autorki najważniejsza. I to mi się w tej książce właśnie bardzo podobało, że nie musiałam się nurzać w pseudoegzystencjalnych wywodach, bo przez przeszło osiemset stron byłoby to nieznośne. A jednocześnie przecież nie można odmówić książce humanizmu, bo Catton na każdego bohatera patrzy z odrobiną ciepła i zrozumienia, ukazując w ten sposób wielowymiarowość postaci i różnorodność natury ludzkiej. Być może niektórzy, ze względu na tematykę, chcieliby ją porównać do Marka Twaina, ale wierzcie mi, nie musicie się interesować opowieściami o poszukiwaczach złotach, ani zaczytywanie się w dzieciństwie przygodami Tomka Sawyera nie jest obowiązkowe. Tak, na pierwszy rzut oka The Luminaries mogą wydawać się kolejną przygodówką. Owszem, mamy poszukiwaczy złota, mamy tajemniczą śmierć, próbę samobójczą, mamy zaginięcie najbogatszego mieszkańca osady, mamy dwunastu, a właściwie trzynastu, jeśli liczyć nowo przybyłego Waltera Moddy’ego, bohaterów próbujących rozwiązać zagadkę. Ale autorka zaskakuje, bo nic nie jest takie, jakie się wydaje.

Moim zdaniem, Booker jak najbardziej zasłużony.

The Luminaries

10 myśli w temacie “krótki wpis…

  1. A ja się zdecydowałam i mam nadzieję, że wsiąknę dokumentnie, choć liczba stron lekko mnie niepokoi. :) Brak pseudoegzystencjalnych wywodów to spory plus, ostatnio reaguję alergicznie.

    Polubienie

  2. Aż mi szkoda, że muszę tyle czekać na tłumaczenie, które zapowiada Wydawnictwo Literackie na jesień 2014! ;/ Bo jednak nie czuję się na tyle silna z angielskiego by zabrać się za coś tak monumentalnego…

    Polubienie

    1. książka nie jest napisana trudnym językiem, jedynie właśnie ta objętość może zniechęcić, bo w obcym języku jednak zawsze czyta się wolniej… ale jeśli książkę zapowiedziało wydawnictwo literackie, to przynajmniej jest szansa, że tłumaczenie będzie niezłe :)

      Polubienie

  3. Podczytuję The Rehearsal i b. mi się podoba: i forma, i treść. Głaszcze czytelnika pod włos, ale b. mi to odpowiada.;) Gdyby nie Ty, nie wpadłabym na to, że książka jest efektem nauki na kursie – to znacznie więcej niż rzemiosło.

    Polubienie

    1. The Rehearsal też podczytywałam (kilka pierwszych stron) i zrobiła na mnie wrażenie zupełnie innej książki niż The Luminaries, co autorce liczy się tylko na plus ;)
      Tak, Catton nie można odmówić talentu, ciekawi mnie jednak jak kurs wpłynął na jej warsztat, czy gdyby nie on pisałaby inne książki i na coś pokroju The Luminaries musielibyśmy dłużej czekać?

      Polubienie

Dodaj komentarz